czwartek, 18 sierpnia 2011

Kandahar 2011 - działania stabilizacyjne w airsofcie

Odtwarzanie działań nie-bojowych w airsofcie to bardzo trudny temat. Wbrew temu, co lubimy o sobie sądzić, praktycznie każdy gracz w amerykańskim wojsku określony by był mianem trigger-happy. Szczególnie daje się to odczuć na dłuższych milsi mach, gdy po parunastu, kilkudziesięciu godzinach patrolowania, obserwowania i czajenia się gracze zaczynają wykazywać się ogromną chęcią do otwarcia ognia. W efekcie mnóstwo imprez z aspiracjami ostatecznie kończy się wielką strzelanką na sam koniec.

Kandahar 2011 to zajęcia Ranger Survival Club, które miały za zadanie przedstawić członkom RSC i zaproszonym grupom trudność zadań stabilizacyjnych i pokojowych. Udało się to w 100%.

Kandahar 2011 - zajęcia Ranger Survival Club
Materiał filmowy nagrany przeze mnie - niestety nie wszystko udało się złapać, bo w momentach istotnych byłem strzelcem, nie kamerzystą.


Wrażenia

Moje wrażenia w trakcie gry to ekstaza mieszająca się z nudą. Gdy stałem na warcie przez dziesięć godzin miałem serdecznie dość, ale przez resztę czasu byłem zachwycony nietuzinkowością zaistniałych sytuacji i ich rozwiązaniami. Nigdy w swojej sześcioletniej przygodzie z airsoftem nie miałem do czynienia z podobnym przebiegiem wydarzeń, choć kilka razy brałem udział w teoretycznie zbliżonych imprezach, przynajmniej pod względem charakteru działań. To co odróżniało Kandahar od innych imprez to POZORANCI, a nie gracze larpowi czy airsoftowi oraz specyfika Ranger Survival Club, stowarzyszenia paramilitarnego nastawionego na naukę i ćwiczenie realnej taktyki wojskowej.

Pozoranci cywilni

Zajęcia nie były typowym milsimem nastawionym na wygranie. Uczestnik zajęć czuł się jak wrzucony w inne środowisko kulturalne żołnierz z wyznaczonymi priorytetami działań i licznymi nakazami, jak się zachowywać względem ludności cywilnej. W zapisanych nakazach i zakazach wpisany był absurd – praktycznie bez 100% pewności nie można rozbroić delikwenta, a jeśli już, trzeba mu broń jak najszybciej oddać. Karą za większość naruszeń była w następstwach zemsta rodowa, czyli eskalacja przemocy w rejonie działań.

Do tego wszystkiego dochodziły rozmowy z lokalsami, z których mało co wynikało, bo poziom porozumienia był niższy od miernego. Z jednej strony przyczyniała się do tego teoretycznie różnica językowa (autochtoni używać mieli gwary śląskiej), ale w praktyce prawdziwą przeszkodą była postawa mieszkańców wobec nas, obcych żołnierzy. Cywile nie mówili nam otwarcie nie, ale cały czas mówili swoje, niewiele sobie robiąc z zapewnień czy żądań żołnierzy. W efekcie byliśmy wobec ludności bezradni. Działało to świetnie i nijak nie można porównać gier z elementem LARPa, gdzie wszystko da się wynegocjować w relacjach gracz-gracz. Tutaj nie dało się nic, choć minęło sporo czasu, nim się w tym zorientowaliśmy. Bo dialog istniał, przynajmniej iluzorycznie.

Walka w absurdzie czyli misja stabilizacyjna

Kolejną sprawą były działania partyzanckie. W grze nie brał udział żaden team reprezentujący siły przeciwnika. Część ludności cywilnej, w większości bez doświadczenia airsoftowego, po prostu brała repliki, zakładała KZK i szła w las. A to ostrzelali bazę, a to zasadzili się przy drodze, a to wystrzelili pocisk RPG (racę), a to wysadzili się w samochodzie pułapce.

Gdy jednak złapani zostali w lesie czy wiosce w mundurze i z bronią bez trudu unikali konsekwencji mówiąc, że idą na polowanie. Ba, nawet upolowali świnię, którą później poczęstowali żołnierzy z kontyngentu. W trakcie 22 godzin działań tylko raz udało się kogoś aresztować pod zarzutem działania zbrojnego, a i to tylko poprzez dość naciągane dowody, z których zapewne w dłuższej perspektywie czasowej oskarżony by się oczyścił (był widziany, jak chował mundur i karabinek tuż po ataku na grupę wojska).

Samochód-pułapka

Do ciekawych elementów zajęć należała inspekcja samochodów i przechodniów przez posterunek. W założeniu posterunek "Prochownia" był położony na uczęszczanej drodze przez którą przewijali się cywile. Żołnierze sprawdzali przechodzących i przejeżdżające pojazdy i puszczali dalej. W ramach ograniczeń niezależnych posterunek nie był zbudowany 'jak należy', ale fabularnie spełniał swoją rolę i dał możliwość żołnierzom odczuć na czym polega praca na posterunku drogowym i dlaczego jest to tak ryzykowna i niewdzięczna robota.

Pozoranci dysponowali kilkoma samochodami terenowymi, które często kursowały tam i z powrotem, aby odtworzyć fabularny ruch. Żołnierze przyzwyczaili się do pracy, wpadli w rutynę. I niespodziewanie w środku dnia dobrze znany samochód wjechał na posterunek, pasażer zakrzyknął "Allah Akhbar" i odpalił ładunek. W wyniku zaniedbania bezpieczeństwa na posterunku, czyli przebywania przy bramie zbyt wielu żołnierzy, straty okazały się ogromne. Zginęli między innymi dowódca i oficer łącznikowy.
W tym momencie pojawił się tradycyjny w airsofcie problem z ciągłością dowodzenia. Nawet gdy znalazł się chętny na przejęcie funkcji dowódczej na dwugodzinny czas respawnu zawarty w zasadach zajęć, to nie miał on większego pojęcia o tym co się do tej pory działo, co należy robić, jakie działania już zostały podjęte etc. W efekcie przez dwie godziny trwał marazm i szerzyło się nieposłuszeństwo, a wydawane chaotyczne rozkazy służyły tylko jednemu celowi – dotrwać do czasu, kiedy dowódca się zrespuje.

Zakończenie zajęć

Na sam koniec brak pomysłu na posunięcie misji do przodu, czyli zdobycie zaufania miejscowych sprawił, że dowództwo postanowiło przeprowadzić masowe aresztowanie wszystkich cywilów w wiosce. Wyraźnie czuło się, że uczestnicy zajęć mają potrzebę postawienia przysłowiowej kropki nad i, a część po prostu świerzbił palec na spuście. Operacja została przeprowadzona dość płynnie, ze sporadycznym użyciem broni, bez ofiar. W efekcie wszyscy pozoranci wylądowali związani na dziedzińcu placówki, a zajęcia zostały przerwane.

Podsumowanie

Dla mnie osobiście zajęcia były odkryciem, że w airsofcie można znaleźć coś nowego, świeżego. Podstawową różnicą między większością milsimów, a Kandahar 2011 było to, że właściwie była tylko jedna strona. Partyzanci nie byli zorganizowani, nie stanowili realnego zagrożenia jako zorganizowana siła i właściwie można było się skupić na realizacji zadania – zdobywaniu serc i umysłów. Tu niestety zawiodło przygotowanie dowództwa i uczestników, ale prawdopodobnie podobnie mogło to wyglądać na początku prawdziwych misji stabilizacyjno-pokojowych. Dostosowanie się do nowej sytuacji musi zajmować czas, a Kandahar 2011 trwał zaledwie 22 godziny, a przygotowanie uczestników ograniczało się w większości do przeczytania broszury o tym, jakie zwyczaje panują w rejonie działań.

Z wielką chęcią wziąłbym udział w podobnych zajęciach / milsimach, które poprzedzone by były porządnymi, prawidłowo przeprowadzonymi szkoleniami. Kandahar 2011 przywrócił mi wiarę w to, że w airsofcie można jeszcze wiele zrobić.

2 komentarze:

  1. Po prostu profil działalności RSC ciągle determinuje nowe pomysły (nauka i ćwiczenie realnej taktyki wojskowej). Przez to stowarzyszenie może się rozwijać, ma wiele ciekawego do zaoferowania i chwała mu za to!. Może w niektórych środowiskach grup asg pierwsze, lub jedno z pierwszych miejsc zajmuje wielka wymiana kulek, a na drugi plan schodzi przygotowanie czegoś wartościowego co mogłoby kontrastować z niedzielnymi "jebankami". Różne środowiska, odmienne cele i całkiem inne konkluzje. Sam mam dość sztampowych rozgrywek i braku inwencji twórczej. Na strzelankach najczęściej... broń boże żeby się nie nachodzić, bolą nogi, piwa bym się napił, atakujemy na wprost, etc. IMHO przeprowadzenie powyższego przedsięwzięcia lub jemu podobnych, w wielu środowiskach asg, jest po prostu nie do pomyślenia. Bo komu się chce. Od samego początku wielu młodych graczy zadowala się bylejakością... A szkoda. Bo i bez samochodów i tak bogatego zaplecza można coś ciekawego stworzyć. Nawet bez jednego wystrzału zabawa może być przednia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mialem okazje rowniez uczestniczyc w tych zajeciach. Dodam male sprostowanie dotyczace aresztowan. Mianowicie byly dwa aresztowania tubylcow, jedno wspomniane wyzej a drugie mialo miejsce w czasie powrotu oddzialu "Lima" do bazy nieopodal wioski. Zostaly wowczas zatrzymany samochod z dwoma podejzanymi osobami wewnatrz, ktore ubrane byly w stroje maskujace i posiadaly bron i nie byly w stanie okreslic celu podrozy. Nastepnie pojawil sie cywil z wioski, ktory stwierdzil, ze wlasnie skradziono mu samochod w wiosce. Po dokonaniu aresztowania pokrzywdzony zabral samochod a aresztowani zaczeli tlumaczyc sie tym, ze jechali na polowanie. Wobec tego dowodca nakazal zarekwirowac im bron i odeslac do wioski.
    Jeszcze powracajac do aspektu braku dowodzenia w pewnym momencie cwiczen to dodam od siebie, ze wowczas dwie druzyny, ktore poniosly najmniejsze straty w czasie ataku samobujcy na posterunku mialy wytyczone konkretne zadania w trakcie objecia dowodzenia przez szczuplego. Jedna prowadzila warte na postrunku a druga ubespieczala droge dojazdowa do bazy od strony wioski oraz rejon z ktorego najczesciej przeprowadzano ostrzal z wioski. W miedzyczysie w rejonie tym wysunieta druzyna udareminla probe ostrzelania wartownikow na bramie. Podchodzacy partyzanci zostali ostrzelani po czym wycofali sie w rejon wioski i do momentu "zrespowania poleglych w czasie zasadzki" Pozostale dwie rozbite druzyny pozostaly w bazie
    i podejzewam, ze przyczyna niesubordynacji byl niepelny ich stan. Po nad to w czasie tych 2 godzin mieszkancy rowniez nie byli zbyt aktywni, poniewaz zajeci byli oprawianiem swiniaka. Moim zdaniem bylo pare bledow na samym poczatku. Dla mnie jako czlonka RSC istotnym elementem tych cwiczen bylo wykorzystanie elementow tzw. czerwonej taktyki, i wspoldzialanie medykow z poszczegolnych sekcji. Po za tym mieszakncow wioski mialo byc z zalozenia wiecej lecz z pewnych niezalerznych przyczyn niestety bylo tyle ile bylo. Napewno bylo by o wiele ciekawiej gdyby mieszakcow bylo wiecej. To pierwsze szkolenie tego typu wiec i tak wyszlo dobrze. Mam nadzieje, ze w przyszlym jubileuszowym roku uda nam sie ponownie zorganizowac takie zajecia w jeszcze ciekawszej formie. Oraz zaprosic dodatkowych gosci do uczestnictwa.
    Pozdrawiam uczestnikow Laki

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Wspiera nas:

 
Google