poniedziałek, 30 maja 2011

Pr0-fesjonalizm w airsofcie

W airsofcie można dostrzec wyraźny schemat rozwoju gracza, który rzecz jasna nie jest niezmienny i obowiązujący każdego, ale na tyle częsty i powtarzalny, że można pokusić się o generalizację.


Oto po jednej stronie schematu mamy nowego gracza, który złapał bakcyla airsoftowego hobby, uwielbiającego strzelanie z replik, bawiącego się świetnie podczas najprostszych rozgrywek, choćby „my na was” w kilkuosobowej grupie i posiadającego minimalne ilości sprzętu. Zwykle to magazynek hi-cap, stockowa replika, jakaś tania mieszanka elementów umundurowania lub wygodny dres.

Po drugiej stronie schamtu mamy gracza z dużym bagażem doświadczeń, kilkoma lub kilkunastoma latami grania, bogatą szafą mundurów i pełnym wyposażeniem żołnierza, jak prawdziwe płyty balistyczne SAPI, oryginalne wojskowe radio, czasem nawet noktowizor 2+ generacji i replika renomowanej firmy z upgradem z najwyższej półki.

Znacie te stereotypy? Spotkaliście się z ludźmi, którzy je reprezentują? Dziwi was, że to ci sami ludzie, różniący się jedynie kilkoma latami? Tak to już jest, że ludzie się zmieniają i rozwijają, a czym bardziej jakieś hobby nas wciąga, tym bardziej przypominamy kolegów.

Jedna rzecz to wyposażenie druga to nastawienie do gry. I tu zaczynają się schody, o których napiszę. Nowi gracze, nie wszyscy, ale spora ich część dojrzewa i z czasem zaczyna się interesować czymś bardziej rozbudowanym i wymagającym, niż proste strzelanki. Jeżdżą na większe gry scenariuszowe, czasem sami próbują zaproponować środowisku coś ciekawszego, aż w końcu część zaczyna interesować się milsimami, lub po prostu grami taktycznymi, w których stawia się na działania parawojskowe. Oczywiście część zauważa, że tego typu gry są zbyt wymagające i odpuszcza temat, ale ci, którzy zostają w ‘sosie milsimowców’ prawie zawsze tryskają energią, chęcią wykazania się, dyscypliną i gotowością do podjęcia trudnych dla siebie wyzwań. Początkowo zdarza im się przeliczyć i wtedy, wielu milsimowców to dotyka, orientują się w swoich granicach możliwości lub rewidują swoje wyobrażenia (choćby po przemarznięciu nocy na imprezie kupują sobie porządne śpiwory).
Ale to co najistotniejsze według mnie podczas milsimów mają – karność i chęć do podjęcia wyzwań.

Z drugiej strony starzy weterani milsimów, którzy mają sprzęt, ogromny bagaż doświadczeń, pamiętają swoje i cudze błędy oraz sukcesy z dziesiątek imprez, tracą często coś bardzo ważnego.

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy dowódcą dwóch drużyn. Jedna, świetnie wyposażona i wyszkolona, na strzelankach wchodząca w przeciwnika jak w masło, druga wręcz odwrotnie, często niedoposażona w śpiwory, bez dostatecznego zgrania. W przypadku nagłego kontaktu z przeciwnikiem drużyna weteranów bez żadnych rozkazów doprowadza do szybkiego okrążenia oponenta i jego likwidacji. Druga, świeża drużyna, zalega pod ogniem, brakuje jej zdecydowania i własnej inicjatywy podczas wykonywania zadań. Jednak jeśli jako dowódca otrzymujemy trudne zadanie kilkunastogodzinnego patrolu, a później zalegnięcia na pozycji, okopania się i oczekiwania na rozwój wypadków, to zgadnijcie, która drużyna poradzi sobie lepiej...

Stawiam wszystko na tych nowych, świeżych i głodnych przygody. Po części, bo dla nich sam patrol jest już przeżyciem, po części bo okopanie się i czekanie na wroga, który „czai się za każdym drzewem” jest przygodą, a po części dlatego, że do głowy im nie przyjdzie, że mogliby choćby pisnąć i powiedzieć „nie”. Weterani zaś... jako dowódca musisz ich zapewnić, że patrol ma sens, że na okopaną pozycję przyjdzie wróg, co więcej, groźny wróg, który bez okopania wbije się w nich bezlitośnie. Jeśli weci po dojściu do wyznaczonego punktu dojdą do wniosku, że czekanie na pozycji nie ma sensu i lepiej puścić kilka patroli, lepiej się ich posłuchaj. Nie dlatego, że mają rację (nie jest to istotne), ale ponieważ jeśli nie przyjmiesz ich propozycji, to ich morale spadnie i zaczną szemrać przeciwko tobie. Może wcale nie nadajesz się na dowódcę? Jeden z nich byłby lepszy w tej roli. A może po prostu zostawić cię z twoimi ‘świeżakami’, a samemu pójść gdzieś indziej, lub po prostu zebrać się do domu, bo nie takich zadań się spodziewali. Nie przyjechali tu wykonywać nudne rzeczy. Szkoda czasu, weekendu, awantur z dziewczynami i żonami – lepiej by było porobić coś ciekawszego.

Szokujące? Ale prawdziwe. Dowódca, który pod sobą ma drużyny bardzo doświadczone, musi nie tylko zajmować się taktyką, ale przede wszystkim dyplomacją. Jak wykorzystać weteranów, aby nie stracić ich przewagi? Sprowadzanie ich do roli zwykłej piechoty po pierwsze jest marnotrawstwem, po drugie może ich zwyczajnie obrazić. Bo przecież oni doskonale sobie zdają sprawę, że są śmietanką i tak chcą być traktowani. Jeśli zadanie im się spodoba, wykonają je perfekcyjnie, jeśli nie – często nie – nawet się go nie podejmą.

Ktoś może pomyśleć – i słusznie. Kiedyś byli nowi i robili, co do piechoty należy. Leżeli w mokrych okopach, pedałowali hektarami, aż im nogi w dupę powchodziły, słuchali na radio, jak inni walczyli sami nie mogąc ruszyć się z pozycji. Swoją brudną robotę odwalili, teraz mają prawo oczekiwać najlepszych kąsków i najfajniejszych zadań. Poświęcają ci czas, dowódco, więc odpowiednio ich nagródź. A w gównie taplaj innych, nowych, co to się milsimowania dopiero muszą nauczyć.
I tu dochodzimy do sedna mojego postu. Ci weterani, w moim odczuciu, już z milsimowania wyrośli. Nadają się do zadań specjalnych, ciekawych dynamicznych imprez, gdzie perfekcja w wykonaniu liczy się najwyżej. Milsimy około 24h i dłuższe, w wersji jaką obecnie obserwuję czy to na Mazowszu, na Śląsku czy na Pomorzu, wymagają:

• dyscypliny i karności;
• cierpliwości i opanowania;
• wysokiego morale przez całą imprezę.

Nie jest moim celem obrażanie nikogo, ale zwrócenie uwagi organizatorom, dowódcom wyższego szczebla i samym doświadczonym uczestnikom, że dłuższe milsimy zwykle są NUDNE, NUŻĄCE, BEZ POLOTU, MAŁO DYNAMICZNE choćby organizator się dwoił i troił przy generowaniu ‘moderowanych zakłócaczy’ (co jest tematem na oddzielną dyskusję). Więc apeluję, pomyślcie, zanim się zgłosicie do danej imprezy, upewnijcie się, jaki będzie jej planowany przebieg i nie zgłaszajcie się, jeśli nie odpowiada wam jej profil.

Przy Red River 3 nauczyłem się jednego, staranniej dobierać ludzi. Bo co z tego, że zbierzesz wielkie spektrum ludzi, jeśli nie będziesz przy ich pomocy w stanie realizować dobrego planu działania? I wbrew pozorom nie nooby stanowią największy problem. Pluton złożony z początkujących milsimowców na RR3 okazał się karny, chętny i gotów do dowolnych poświęceń, gdy ten najbardziej doświadczony okazał się być w większości grupą jednokrotnego użytku.

Krótkie milsimy i imprezy milsimowate

Nadchodzą czasy, gdy coraz więcej będzie krótkich imprez taktycznych, milsimów i nie-milsimów, gdzie doskonale przygotowane i wyposażone teamy będą miały świetne pole do wykazania się. Ja sam jestem zwolennikiem takich imprez, ponieważ i ja należę do grona znudzonego długotrwałymi, nużącymi milsimami, których przeżycie nie wnosi nic nowego. Sam chciałbym takie właśnie bardzo skomasowane i efektowne imprezy robić i w nich brać udział jako uczestnik.

Ale jedąc na ‘tradycyjny milsim’ uzbrajam się w cierpliwość i zaciskam zęby gotów do każdego, najnudniejszego nawet zadania.

18 komentarzy:

  1. Grey post ciekawy ale stojąc na straży języka zgłaszam literówki: (drzewmem, wschodząca, wbew).
    Pozdrawiam,
    Pietrah.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że zauważyłeś pewne tendencje w trakcie swojego powożenia na RR3 i nie można się z nimi nie zgodzić. Dyskusyjne są dla mnie Twoje wnioski.
    Nigdy nie nazwałbym drużyną MegaUberPro ludzi którzy, pomimo dużego stażu, marudzą i wymagają "zadań specjalnej troski". Jest to dla mnie sygnałem przejścia takiej grupy do stanu Emerytowanych Strzelankowców, którzy lepiej czują się przy grillu popijając browar niż na milsimmie (mogą być przy tym przebrani w jakieś drogie mundury i mieć noktowizory). Po prostu dali ciała i nie zapraszam tych ludzi na następną imprezę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje wnioski są trzy.
    1. Gracze weterani - jeździjcie na inne imprezy niż długie milsimy.
    2. Dowódcy wyższego szczebla, przemyślcie, czy to dobry pomysł, by brać ich do siebie (bo masowa dezercja może zachwiać morale reszty).
    3. Organizatorzy dłuższych milsimów - uważajcie do weteranów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny dowód na fakt, że starym wyjadaczom powinno zależeć na wciąganiu w MilSimowanie nowych ekip, środowisk i pojedyńczych ludzi. Inaczej cała "zajawka" MilSimowa będzie blednąć, tak jak chociażby w środowisku WW, skostniałym, zmanierowanym i znudzonym. Elitarność MilSimów może tylko prowadzić do ich uschnięcia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mówi Pismo Święte: niechaj pierwszy rzuci kamieniem ten kto jest bez winy. Lekko obłudą mi wieje Twoja, Greyu, krucjata po RR3. Istotą bowiem upadku morale i w efekcie zwinięcia się z milsima grupy o której piszesz nie była bowiem "nieciekawa" fabuła czy brak misji z górnej półki lecz słaba organizacja gry, zły koncept milsima, zmieniające się reguły, "ręka boska" w postaci odgórnych decyzji orgów etc. TE SAME powody, które spowodowały, że TY zrezygnowałeś z gry i dowodzenia stroną. Skoro TY mogłeś zrezygnować i "zostawić kolegów w potrzebie" czemu tego prawa z taką zapalczywością odmawiasz innym? Skąd to piętnowanie "weteranów" i neurotyczne zachowanie? Ty sam na innych imprezach mimo wpadek orgów grałeś z pasja do samego końca, tak samo jak zespół o którym piszesz pamiętam z pewnego milsima, jak leżał w deszczu przez 20h pilnując skrzyżowanie, bo BYŁO WAŻNE i taki był ROZKAZ (i w efekcie rozbijając inny znany, szacowny i milsimowy team).
    Druga sprawa, to narzekanie na "karność" i konieczność "dyplomacji" w airsofcie. Dowodzi to moim zdaniem krótkowzroczności i braku umiejętności menedżerskich. Airsoft to NIE JEST WOJSKO, niezależnie od tego jak bardzo byśmy nie udawali że nim jest. Ludzie biorą w nim udział z innych powodów i mają inne priorytety, to chyba nie jest zaskakujące? Nie branie tego pod uwagę jest błędem. Nie jest to pierwszy milsim, w którym byłeś dowódcą i w którym twoje "wojskowe" podejście kończyło się krytyką ze strony graczy. Takie sytuacje możesz bądź a) zbywać, kałdać winę na barki "rozwydrzonych primadonn", b) używać do wyciagania wniosków na temat swojego sposobu zarządzania. Zrzucanie winy na innych za brak bezkrytycznego akceptowania decyzji dowódcy, odrzucanie "dyplomacji" w grach airsoftowych, nieumiejętność korzystania z doświadczenia graczy, mających podobne lub większe od Twojego doświadczenie - to jest błąd i świadczy o Twoich ograniczeniach jako dowódcy.
    Dowodziliśmy razem pewnym dużym milsimem, w którym odnieśliśmy dość spektakularne zwycięstwo, wiec zdaje sobie sprawe z Twojego doświadczenia i umiejętności, które w wielu obszarach znacząco sa większe od moich. Jednakże ty mógłbyś wyciągnąć wnioski z mojego dowodzenia, czemu na tym samym milsimie tyle czasu poświęcaliśmy na planowanie, odpowiednie wykorzystanie potencjału poszczególnych teamów, "sprawiedliwy" podział zajęć i wreszcie, na długie rozmowy motywujące z dowódcami teamów (z których każdy miał na tyle duże doświadczenie, że spokojnie mógł zastąpić mnie czy Ciebie w naszych funkcjach). Dzięki tej "dyplomacji" a) wykonaliśmy zadanie i odnieśliśmy zwycięstwo, b) nikt się nie "zdemoralizował" mimo wpadek orgów, c) gracze wyjechali zadowoleni.
    Zakończę kolejnym cytatem: zmienianie świata zaczynajmy od zmiany samych siebie.
    To pisałem ja: nieanonimowa primadonna polskiego airsoftu, Tato.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tato, nie dotarła do mnie krytyka mojego dowodzenia. Problemy z plutonem o którym piszę zaczęły się gdy dowodzenie przejął inny oficer. Nie z powodu mojego widzi mi się, ale ponieważ odwołał mnie org. Później nie chciałem wrócić do funkcji dowódczej, bo BYŁEM WKURZONY tak bardzo, że nie byłem w stanie dowodzić czymkolwiek.

    Ja nie rezygnowałem też z gry. Zostałem przez nowego dowódcę kompanii przydzielony do swojego teamu i stałem się zwykłym szeregowcem.

    O potencjalnym problemie z weteranami, o których piszemy pisałem na forum sztabowym przed grą i podałem remedium. Niestety mój następca nie czytał tego lub nie potraktował poważnie.

    Zauważ, że z większością teamów nie trzeba postępować tak dyplomatycznie. To wetów tak trzeba traktować i o tym jest ten artykuł.

    Ja swoją winę na RR3 wyraźnie podkreśliłem w AAR, ale dość już głaskania się po główkach w środowisku. Ja swoją krytykę wystosowałem wobec siebie, przyjmuję od innych, ale nie widzę powodu, dlaczego mam przemilczeć poważne problem, które dręczą naszą społeczność.

    Wolałbyś Tato, aby poczucie winy sprawiało, że wszelka krytyka nie wychodziłaby poza rozmowy przy piwie? Problem z weteranami nie pojawił się na RR3 tylko mnie poruszył szczególnie. I problem nie dotyczy tylko tego jednego teamu, więc nie traktuj tego proszę jako atak na konkretnych ludzi. To generalizacja do wielu znanych mi, starych i doświadczonych, bardzo skutecznych w walce teamów.

    Link do mojego AAR z RR3:
    http://szarego.net/rr3/After%20Action%20Report.pdf

    OdpowiedzUsuń
  8. Grey, przeczytałem dziś Twojego AAR na WW i doceniam, że piszesz w nim o swoich niedociągnięciach. Aby wyklarować:
    Po pierwsze: Moją intecją nie jest dowodzenie, że jestes złym dowódcą. Nigdy tak nie twierdziłem, a mój passus o krytyce dowodzenia dotyczy wątku po Thor's Hammer, kiedy dowodziłeś strona nas atakującą i wiele kwasów poleciało na "szweizm" twego dowodzenia (czyli ów brak dyplomacji o ktorym dyskutujemy a ktora ty uważasz za zbędną, ja nie). Uważam, że Twoja postawa w tej kwestii jest pójścierm na łatwiznę: "nie umiem rozmawiać z wetami, wiec gloryfikuję młodych, bo ci patrza we mnie jak w obraz i wykonają bez szemrania każdy rozkaz jaki z siebie wydam". To oczywiście wersja uproszczona, wiec nie bierz jej dosłownie ale jako przenośnię.
    Po drugie: jak wiesz jestem zwolennikiem wprowadzania jak najwięcej "nowych" do milsimów. Stąd dwukrotny mój udział w szkoleniach "przed-milsimowych" jako instruktora czy orga. Wiesz też, że "nowych" zawsze oceniałem nie po umiejętnościach ale po chęciach - taką np dostałes ocenę drużyny młodych, którą oddałem pod Twoje dowodzenie na milsimie Ofensywa Tet.
    Po trzecie: zgadzam się z Twoją oceną, że powrót mojej ekipy z RR3 był bledem. Dowódca wziął na siebie odpowiedzialność za tą decyzję, poniekąd jak sam napisałeś rozumiem jego decyzję (nie jestem świetym - też zdarzało mi się rezygnowac z imprezy i demoralizowac się gdy dochodziłem do wniosku, że org daje dupy), ale prywatnie uważam, że była niesłuszna.
    Tyle wyjaśnień. Moje watpliwości dotyczą a) krytyki "innych" bo swoim zachowaniem (jak sam przyznałeś w AAR) należych do krytykowanego zbioru, b) odrzucenia "dypolomacji" co dowodzi niezrozumienia specyfiki airsoftu i wygodnictwa jako dowódcy. Czy "nowymi" graczami łatwiej dowodzić? Jasne, że tak! Czy odrzucenie wyzwania jakim jest trudność dowodzenia "starymi" grupami jest godne leadera? Niestety nie.
    To pisałem ja: airsoftowa primadonna Tato.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyjąłem do wiadomości i dziękuję cie szczerze za ten głos w dyskusji. Ja jestem zmęczony dyplomacją i w efekcie dowodzeniem na wyższym szczeblu w naszym mazowieckim grajdołku.

    Mój głos traktuj proszę Tato jako krytykę w społeczność, nie w konretny team czy ludzi. Gdy nie podobały mi się milsimy zmierzające do wielkiej jebanki na końcu pisałem o tym. Teraz piszę o innym zjawisku, który ma miejsce. Od tego jest ten blog (między innymi). Na forum powstałby flame (dlatego tam tylko wskazałem problem i nie wchodziłem w dyskusję), a tu wyrażam swoją opinię w pełni. Od czytelników zależy, co sądzą na ten temat po mojej SUBIEKTYWNEJ opinii i ew. komentarzach (i dlatego ci dziękuję).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Grey napisał: Problemy z plutonem o którym piszę zaczęły się gdy dowodzenie przejął inny oficer. Nie z powodu mojego widzi mi się, ale ponieważ odwołał mnie org. Później nie chciałem wrócić do funkcji dowódczej, bo BYŁEM WKURZONY tak bardzo, że nie byłem w stanie dowodzić czymkolwiek.

    Ja nie rezygnowałem też z gry. Zostałem przez nowego dowódcę kompanii przydzielony do swojego teamu i stałem się zwykłym szeregowcem.

    O potencjalnym problemie z weteranami, o których piszemy pisałem na forum sztabowym przed grą i podałem remedium. Niestety mój następca nie czytał tego lub nie potraktował poważnie.

    ----------------------------
    Skoro Cezara wszyscy chwalą, więc mniemam że pijesz do mnie. Szkoda, że na swoim blogu, a nie na forum warriora, gdzie bywam częściej.

    No to skoro, ma nie być w cztery oczy, to posłuchaj...

    --tematy czysto niewojskowe

    Od początku robiłeś coś co skrajnie mi nie odpowiada, a mianowicie traktowanie teamów z buta lub jako uprzywilejowanych. I nie było w tym winy tych teamów - tylko WYŁĄCZNIE Twoja.
    Rozpoczęcie TAKIEJ dyskusji jak ta na Twoim blogu uważam za ironiczno-cyniczne.

    Z jednej strony zabiegałeś o teamy najlepsze, starając się pod nich dopasować wszystko (od spotkań, terenu działań, zadań, godziny przyjazdu na milsima itd.) - a od innych teamów oczekiwałeś że będą karne i posłuszne jak w prawdziwym wojsku. Moim zdaniem podejście powinno być jedne dla wszystkich, ponieważ w innym przypadku sam hodujesz "święte krowy" których podobno nie lubisz.

    Osobiście, nie mam nic przeciwko dostosowaniu zadań do teamów, uważam to wręcz za naturalne. Jednak jednoczesna próba robienia dla części teamów milsima skoszarowanego wydaje mi się nie pooważna.

    ----- tematy wojskowe

    To nie jest ocena najważniejsza, pewnie jest to ocena jedna z wielu, jednak moim zdaniem rzutuje na całokształt.



    - Od początku milsima trzymałeś się kurczowo planu, który od początku okazał się nietrafiony.
    Zaowocowało to w końcu Twoim odwołaniem (trochę mnie to nawet nie dziwi). Nie wydaje mi się, że notoryczne nie wykonywanie rozkazu odbicia naukowca jest czymś dobrym.

    - Na akcję odbicia naukowca wysłałeś pluton któremu odebrałeś jedną z drużyn. Było to mój pluton - który od początku nie był dedykowany do działań szturmowych.
    Nie wspomniałeś w AAR że na odprawie w sprawie rozkazu ataku na wroga, zgłosiłem zastrzeżenie, że w przypadku spotkania umocnionego npla mój pluton przestanie istnieć. Odpowiedziałeś, że lepiej mój niż inny.
    Poza tym sztab wprowadzał mnie w błąd zapewniając że nplów jest 7-10. Nie mieliście takich informacji, po co więc było mnie zapewniać że tak jest ?

    To Ty po godzinie 20 chodziłeś i rozpowiadałeś że nie wiesz czy milsim się nie skończy wcześniej i tym podobne demotywujące niesprawdzone plotki. Takie zachowanie zawieszonego dowódcy uważam za naganne.

    - Jako zastępcę dowódcy powołałeś Jantas (skądinąd bardzo dobrą). Nie wytłumaczyłeś do tej pory, do kogo miałeś zarzuty że nie chciał wykonywać jej rozkazów. W Twoich opowieściach pojawiły się dwie wersje, że została odwołana, że nie została tylko nikt jej nie słuchał.

    Chciałbym tu nadmienić, że Jantas na parkingu tuż przed simem poinformowała mnie i mój pluton, że NIE JEST WOJSKOWYM tylko CYWILEM.
    Wydaje mi się, że cywil nie powinien być zastępcą dowódcy kompanii - ale to tak na przyszłość.

    -------------- co do rezygnacji z gry
    niepowrócenie na stanowisko dowódcy kompanii, z którego nie zostałeś chyba usunięty, a tylko zawieszony - było błędem. Moim zdaniem powinno być traktowane na równi jak rezygnacja z gry, bo w istocie ZREZYGNOWAŁEŚ z funkcji jaka została Ci powierzona.

    Ty oceniasz przerwanie gry jako dezercję - pozostawiam Ci to do przemyślenia czy tak postępuje dowódca.

    Pozdr
    Python

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pythonie, twoje uwagi są tak dalece dalekie od tego, jak ja widzę sytuację, że nie będę ich komentował.

    Co do swojej rezygnacji napisałem w AAR że był to mój najpoważniejszy błęd, tutaj zamieściłem linka i wskazałem, że była to decyzja strikte emocjonalna. Ale czy chciałbyś mieć dowódcę wkurzonego na orga?

    EDIT: resztę usunąłem, bo było atakiem na Pythona, ale zorientowałem się, że przecież nie o tym jest ten temat. Ogólnie szkoda, że uczestnicy zamiast skoncentrować się na temacie i tym, czy jest to problem, czy nie, koncentrują się na kontr-oskarżeniach.

    OdpowiedzUsuń
  13. Drogi Greyu,

    cały ten temat to jedno wielkie oskarżenie innych graczy z Twojej strony.

    Jak mówią, kto sieje wiatr ten zbiera burzę.

    EOT
    Python

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszystko zależy od podejścia i własnego ego.

    Pozdrawiam , [SFoP]sałata z CFOGu - jeszcze tego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Doczekamy sie jakiegoś nowego artykułu ??

    OdpowiedzUsuń
  16. Codziennie zaglądam, a tu nic. Autor pewnie na dłuuugim urlopie...

    OdpowiedzUsuń
  17. W ten weekend jadę na ciekawą imprezę organizowaną przez Ranger Survival Club. Myślę, że da mi ona nieco do myślenia i pisania.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czekamy z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Wspiera nas:

 
Google