poniedziałek, 2 listopada 2009

Granie w Tomb Raider a bycie archeologiem

Granie w airsoft ma się tak do bycia żołnierzem, jak granie w Tomb Raider do bycia archeologiem. Bardzo lubię to powiedzenie, choć jest naciągane. Faktem jest jednak, że airsoft skupia się na pewnych aspektach żołnierki, głównie strzelaninie, nudniejsza (mniej lub bardziej) resztę zostawiając tym, którzy żołnierską profesją zarabiają na życie.

Milsimy są szczególne, bo gracze biorąc w nich udział próbują zbliżać grę do warunków pola walki. Tak przynajmniej utrzymują. W praktyce zaś zwykle polega to na tym, że do gry dorzucane są dodatkowe elementy, takie jak nawigacja, komunikacja, planowanie taktyczne. Bywają projekty ambitne (narzędzie do 'strzelań na dalekie dystanse Szpargała), ale zwykle milsimy mają tendencję do wpadania w sztampę w postaci obozu / obozów / obiektów do pilnowania i małych grup działających samodzielnie. Do rzadkości należy seria milsimów Pościg, gdzie wielu patroluje obszar, a mała grupa stara się niego przedrzeć - należy dodać, w trudnym, górskim terenie. Innym rzadkim rodzajem milsima jaki pamiętam były Gauntlet i Countersniper, typowe zadaniówki, w których organizatorzy zupełnie odpuscili tworzenie fabularnego uzasadnienia, a skoncentrowali się na wyznaczeniu konkretnych, wymagających wyzwań. Pewnie część czytelników mojego poprzedniego bloga pamięta też niedoszły milsim Ścigany, gdzie uciekinierzy w pomarańczowych uniformach więźniów mieli przetrwać w terenie zadaną ilość czasu unikając przy tym odwodnienia, wychłodzenia i wrogich patroli.



W milsimy bawię się 3 lata i ich powtarzalność zdążyła mi się dać we znaki. Dlatego poszukuję nowych wrażeń i wyzwań, dotąd niespotykanych. I w świetle tego doświadczenia stwierdzam, że gro graczy milsimowych szuka nie możliwie realistycznego odwzorowania pola walki (co jest z góry skazane na niepowodzenie, bo to co najistotniejsze, strach, wymyka się z racji stosowania zasad bezpieczeństwa), ale mocnych przeżyć i wyzwań. Dlatego milsimowi w moim odczuciu tak blisko do sportów ekstremalnych. Stąd też moja decyzja o wzięciu udziału w Pościgu jako jeden ze ściganych. I stąd też pomysł, aby 14 listopada zorganizować małego milsima, w którym część uczestników (ta chętna) będzie musiała się zmierzyć nie tylko z wrogiem, ale przede wszystkim z głodem i zmęczeniem.

Ale przy okazji pojawił się problem. W przygotowywanym milsimie miał znaleźć się jeszcze jeden, dość niespotykany aspekt. Mianiowicie głodni i zmarznięci gracze, którzy zostaną pojmani jako jeńcy, mieli być poddani przesłuchaniu. Okazało się, że nie ma chętnych, by zmierzyć się z takim wyzwaniem. Jako argument padło stwierdzenie, że brakuje zaufania wobec potencjalnych przesłuchujących. Dzisiejszym postem chciałbym wygenerować dyskusję na temat przeprowadzania przesłuchań. Mam nadzieję za kilka miesięcy znaleźć chętnych do tego rodzaju gry, w której pojmany gracz, inaczej niż dotychczas, dopiero zaczyna ciężką dla siebie grę.



Zaznaczę, że w konwencji gry nie mieściłaby się rzecz jasna przemoc fizyczna, czy inne oddziaływanie bólowe. Wychodzę z założenia, że po pierwsze gra musi być zgodna z prawem karnym, po drugie odbywa się w ściśle kontrolowanych warunkach i jest na tyle krótka, że nie daje szansy, aby powtórzyła się sytuacja ze Stanfordzkiego eksperymentu więziennego.

Pytanie:
Czy Ty (czytelniku) byłbyś gotów, by wziąć udział w milsimie, który MÓGŁBY wymagać od ciebie oparcia się metodom przesłuchań (tzw. cywilizowanym, bez uciekania się do tortur) i co więcej, od tego, czy oprzesz się, czy nie, zależałoby milsimowe bezpieczeństwo twoich nie pojmanych jeszcze kolegów?

7 komentarzy:

  1. Bycie przesłuchanym.... hmmm jak najbardziej za!
    Tym bardziej że miałem już kiedyś być przesłuchiwany na czymś w rodzaju treningu/testu w mojej pierwszej ekipie... nie doszło to do skutku bo z uszkodzoną kostką nie byłem w stanie dotrzeć do miejsca gdzie czekała na mnie zasadzka...
    Inna sprawa to Formacja Śląsk, z tego co wiem oni bawią się w przesłuchania na swoich imprezach na ostatnim Świetle Księżyca był to element który miał przejść każdy wzięty do niewoli atakujący, wiem też ze niedawno organizowali SERE którego elementem było też przesłuchanie

    Pozdrawiam
    Maniak

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, można prosić adres email do osoby odpowiedzialnej za podręcznik taktyki ASG?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. chris kropka studzinski małpa gmail kropka com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Grey. Fajny artykuł. Podobaja mi się twoje sposteżenia szczególnie do tego co napisałeś o trendzie w naszych milsimach .
    Co do twojego pytania o udział w takim "ekperymentalnym milsimie" to mogę być chętny. Po dowolnej stronie. Bynajmniej nie jestem szalony,chory czy głupi.Myślałem o czymś takim od dawna. Byłem kiedyś w sytuacji zagrożenia życia. Na talvisocie byłem bliki hipotermii. Obie sytuacje mają jedną cechę wspólną . Takie doświadczenie daje sobie samemu kompletnie inny kontekst patrzenia na samego siebie. W moim przypadku bardzo pozytywny dlatego wiem że takie sytuacje krztałtują moją osobowść. Obawiam się tylko że to "misimowanie" czegos takiego jak bycie jeńcem nie da skutku którego szukam a któego samo życie czasami podsyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podtrzymuję swój udział w tego typu milsimach. Miło, że się za to zabierasz po tym jak Pythonowi nie wyszło. Tylko skoro w jego projekcie brakowało chętnych, to co dopiero myśleć o tym.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam i pozdrawiam autora.
    Ja jestem chętny na takie doświadczenie. Ostatnio brak pieniędzy uniemożliwił mi udział w symulacji szkolenia SERE, więc może twoja impreza byłaby rozgrzewką przed moim kolejnym do niego podejściem. Właśnie takich sytuacji i wyzwań szukam na milsimach, do tej pory na Mazowszu ich brakowało. Liczę, że może dzięki takim inicjatywom jak twoja, to się zmieni. Cieszę się że Wygarowa wersja Milsima zdobywa coraz większe uznanie - Wieszak

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Wspiera nas:

 
Google