środa, 28 października 2009

Szkolenie CQB z użyciem broni ostrej

Strzelaliście kiedyś z celownika holowizyjnego Eotech? Ja po raz pierwszy na specjalnym szkoleniu dla prasy organizowanym przez Training Squad we współpracy ze sklepem Coyote ASG. I to z ostrej odmiany AK, o dźwięcznej nazwie Works. I przyznam, że zakochałem się w tym celowniku. W życiu wystrzeliłem około 200 pocisków z odmian i pochodnych AK, głownie na dystansie 100-250 metrów, z nie najgorszymi wynikami, ale wyobraźcie sobie, że moje pierwsze strzelanie dynamiczne z AK w życiu, w którym oddałem łącznie 50 strzałów, miało skuteczność 94%. Dystans 5-25 metrów, także strzelanie w ruchu. I to dzięki Eotechowi.



Ale od początku. Training Squad to firma specjalizująca się w szkoleniach z broni ostrej dla służb mundurowych. Od ponad roku szkoli też nas, graczy airsoftowych. Jednak przepaść między naszym podejściem, bardziej rozrywkowym, a podejściem ludzi, dla których sprawna obsługa broni to kwestia życia i śmierci, jest ogromna. Coyote ASG we współpracy z Training Squad postanowił więc sprostać sytuacji i opracować oddzielny program szkoleniowy dla ludzi zajmujących się airsoftem, wykorzystując w tym celu zarówno broń ostrą, jak i broń 'miękkopowietrzną'. Pierwsze szkolenie z tego cyklu zostało zaproponowane przedstawicielom prasy. Na trening zostali zaproszeni reprezentanci WMASg.pl, warrior.pl i psim swędem ja, autor "Podręcznika Taktyki ASG". I od razu powiem, że opłacało się przysiąść i napisać podręcznik - choćby dla tego jednego treningu.


Szkolenie zostało podzielone na dwie części. Pierwsza, AIRSOFTOWA, odbyła się na opuszczonym, małym budynku z kilkoma oknami i drzwiami. W kategoriach airsoftowych zdawało by się, mało interesujące miejsce. Ale na szkolenie nadawało się wyśmienicie. Drugą część zorganizowano dwie godziny później, w Pułtusku, na zamkniętej strzelnicy Training Squadu.

CZEŚĆ AIRSOFTOWA

Podzielono nas na dwie części, po pięć osób i oceniono ogólny poziom umiejętności obsługi broni. Tu należy nadmienić, że broń airsoftową podczas szkolenia traktuje się nie jak zabawkę pozwalającą na fragowanie przeciwnika, ale jak replikę, która ma pozwolić na bezpieczną naukę obsługi broni ostrej. Inaczej, ASG na szkoleniu należało traktować jak broń ostrą. Jednak żaden z trzech instruktorów nie darł się z powodu naruszeń zasad bezpieczeństwa czy karygodnych błędów, jak to się zdarza niektórym z bronią ostrą. Podczas zajęć z bronią ostrą też nikt się nie darł z tego powodu.

Zaczęliśmy od podstaw CQB (Close Quarters Battle). Pozycja strzelecka stojąc. Przejście z broni długiej na krótką i z powrotem. Poruszanie się w dwójce i stacku (jeden za drugim bardzo blisko), płynne krycie sektorów ogniowych. I tu bardzo ważna rzecz, na którą od początku instruktorzy kładą nacisk - MYŚLENIE. Podczas nauki nie obowiązywały niemal żadne stałe zasady. Jak mówią instruktorzy - każde podejście i budynek są inne i wymagają innego działania. I tej płynności i elastyczności starali się nas nauczyć.

Co ok. 15 minut ćwiczenie się zmieniało, na inne lub bardziej skomplikowane. W końcu po ok 3 godzinach znaliśmy na pamięć każdy centymetr i kąt w małym budyneczku i wspólnymi siłami, w dwa zespoły bojowe, mieliśmy zabezpieczyć każde pomieszczenie.



Podeszliśmy zza zasłony samochodów. Jeden zespół od drzwi, drugi od okna innej ściany. Cięcie i wejście, kilka wybuchów petard instruktorów. Nagle dym ze świecy dymnej, zupełnie przez szturmujących niespodziewanej, zaczął wypełniać wnętrze pomieszczeń. Zaczął gryźć w gardła. Oślepiał. Ktoś próbował odpalić granat lontowy by wejść do pomieszczeń. Coś nie zadziałało. Wszędzie potężniał huk petard mających wprowadzić chaos. Stoję jako trzeci i komenderuję wejście. Ktoś przechodzi obok mnie. To chyba ten, który miał być przede mną. Nikt zza mnie nie rzuca granatu do środka, jak było zaplanowane. Bo już nikogo za mną nie ma. Ludzie wybiegają krztusząc się i mrużąc oczy. Przez hałas krzyczę imię jednego z mojej grupy bojowej. Wraca. Stoi za mną. Krzyczę - Wchodzimy! Ale nie usłyszał. Wpadam do środka. Tu dymu jest mniej. Snuje się na wysokości głowy, niżej jest widoczność. Pach pach, mówię do instruktora, który stoi w kącie. Czysto! - krzyczę. Obracam się. Wszedłem sam. Instruktor ze śmiechem pyta czemu.

Cały atak załamał się, gdy stało się coś, na co nie byliśmy gotowi. Mimo, że kilkanaście razy ćwiczyliśmy każdy element i każdy wychodził mniej lub bardziej płynnie, jeden paproch sprawił, że wszystko poszło w drzazgi. To była świetna lekcja.

CZĘŚĆ OSTRA (*)

* dla terminologicznych purystów - część z bronią palną

Po przerzuceniu szkolonych do Pułtuska znów podzieliśmy się na dwie grupy. Jedna zaczęła od szkolenia z obsługi Glocka, druga poszła na dłuższą strzelnicę, gdzie w nasze łapki trafiły AK kaliber 7,62mm w wersji Works (AK z RISem*, skróconą kolbą, przednim chwytem dolnym i podpiętym Eotechem wygląda nieziemsko).

* szyna Picattiny


Materiał filmowy stworzony dla WMASG.pl

To nie był moje pierwsze szkolenie z Training Squadem, kiedyś zrobiłem u nich 8 godzin z Glockiem, więc nie zdziwił mnie plan zajęć. Na początek postawy, męczone do opanowania. Stojąca, klęcząca, klęcząca na obu kolanach, snajperska (siedzisz po turecku, łokcie opierasz na kolanach), leżąca przodem, leżąca jednym i drugim bokiem (do strzelania zza przeszkody, przy samej ziemi).

Później przeładowanie, zmiana magazynków, poruszanie się do przodu i tyłu w gotowości do strzału, przeładowanie w ruchu i inne konfiguracje. Kiedy już ręce zaczęły boleć od przeładowywania AK... przyszła pizza :)

PO PIZZY

Najedzeni zaczęliśmy ćwiczyć bieg w jedną i drugą, z szybkim zatrzymaniem i złożeniem się do strzału. A gdy już tętno wzrosło... rozdano nam amunicję.

Podczas strzelania wprowadzano kolejne elementy, które ćwiczyliśmy na sucho, łącznie ze strzelaniem zza przeszkody. Wspomniałem, że dzięki Eotechowi wyniki były bardzo wysokie? Stajesz tyłem do tarcz. Zamykasz oczy. Czujesz uderzenie w klatkę piersiową i słyszysz wrzask instruktora "Cel!". Odwracasz się i strzelasz. Kończy się magazynek. "Awaria!" krzyczysz i kryjesz za przeszkodą. Starasz się trafić magazynkiem w komorę. Instruktor wydziera się i szturcha cię w łokieć. Udaje się i otwierasz ogień.



Gdy już zaczęliśmy czuć się pewnie, dodano kolejny element. Ćwiczenie w parach. Jeden prowadzi ogień do celu, drugi idzie do przodu za kolejną osłonę. W tym czasie strzela. Gdy już dojdą, zaczynają wycofanie. Też prowadząc ogień. Jeden się porusza, drugi strzela. Dla dociekliwych - TAK, jeden strzela, a drugi porusza się pomiędzy tarczami, a tymczasową rubieżą otwarcia ognia! Tak, pociski latają tuż koło ciebie! Adrenalina jest naprawdę niezła.

Ale to nic. Prawdziwy skok szybkości pulsu poczułem, gdy zaczęliśmy pracować w czwórce. Ustawiliśmy się jeden za drugim, za przeszkodą symbolizującą ścianę pomieszczenia. Broń odbezpieczona, załadowana, wycelowana w ziemię. Wejście - krzyczy drugi i dwóch wparowuje do środka, tak jak byli tego uczeni podczas części AIRSOFTOWEJ. Prowadzą ogień do trzech celów. Wsparcie! - krzyczy jeden, a trzeci dołącza i też prowadzi ogień. Łuski latają wszędzie, koledzy prowadzą ogień co celi kilka metrów przed tobą. Ktoś za twoimi plecami wchodzi z załadowaną bronią na gotowo. Dostałem opieprz. Opuszczam broń w ziemię idąc za plecami kolegi. A przecież mogę ją skierować w poziomie tak, by w niego nie celować. Cele zdjęte. Czysto! - krzyczą ci w symulowanym pomieszczeniu - Wychodzimy!
Wychodźcie! odpowiada czwarty i robi miejsce. Nawet on ma broń gotową do strzału. Krew głośno pulsuje w żyłach, szumi. Adrenalina osiągnęła zenitu.

Po powyższym ćwiczeniu ewaluacja. Instruktor spokojnie oświadcza, że chłopaki z CASG jak zwykle go nie zawiedli. Ćwiczą z Training Squad od ponad roku, wystrzelili setki amunicji w tak stresujących sytuacjach. Na nich to co się działo, nie zrobiło wrażenia. Cieszą się tylko z celności. Vinter miał 100%. Mnie instruktor nie do końca ufa. Mam dziwne odruchy. Jeśli miałbym pójść dalej, ćwiczyć trudniejsze rzeczy, muszę dopracować obsługówkę. Ostatni z nas, świetnie dawał sobie radę z obsługówką (też był w wojsku), ale za to gdy było na ostro, spalał się z nerwów.

Zmieniamy się z drugą grupą. Teraz my robimy Glocki, a oni cieszą się pracą na Worksach. Napięcie opada, ale już jesteśmy zmęczeni. Zaczynamy popełniać proste błędy i jesteśmy rozkojarzeni. Dają znać o sobie emocje i cały dzień ćwiczeń. Chłopak z CASG, Sonsi, mówi, że to nie jest źle. Że tak człowiek więcej się uczy, gdy jest zmęczony i lekko wypalony.




Ponownie wymiana magazynków, dobycie z przeładowaniem i bez. Kydeksowe kabury, które ci, co nie mieli, dostali od instruktorów, świetnie się sprawdzają. Program przypomina ten z AK, ale emocje są mniejsze, bo kaliber słabszy, a broń poręczniejsza. Przy strzelaniu z Glocka nie mieliśmy już atrakcji pracy w dwójkach i więcej. Zapewne popełnialiśmy już zbyt wiele błędów i byłoby to zbyt ryzykowne.

Na koniec element rozrywkowy, MP5 w wersji sportowej, na nabój .22. Zero podrzutu, celowanie przez kolimator. Gaśnie światło. "Cel!" i włączacie latarki, szukacie celu i zdejmujecie go. Znów zapada ciemność.

PODSUMOWANIE

Po treningu inaczej spojrzałem na replikę. Dostrzegłem w niej coś z broni ostrej. Od tamtej soboty wyjmuje replikę Glocka, staję na rozstawionych nogach i ćwiczę - sprawdzenie czy w komorze jest zacięty nabój, zmiana magazynka, zwolnienie zamka. Zacząłem myśleć o Systemie lub CTW - bo ją obsługuje się jak broń ostrą. I przede wszystkim - mam wielką ochotę iść dalej, opanować AK do perfekcji przejść kiedyś w przyszłości Kill House - z ostrą amunicją.



LINKI
Strona Coyote ASG traktująca o szkoleniach
Recenzja szkolenia na WMASG

Użyte zdjęcia autorstwa Awi i Artura Borzęckiego.

6 komentarzy:

  1. Grey.... piękna relacja.
    I bardzo prawdziwa. Ale bardziej niż za relację - o zmęczeniu i o popełnianiu błędów - chciałam Ci podziękować za uśmiech na koniec szkolenia. Wymiękłam trochę i żeby nie Ty, być może nie byłoby uśmiechu :)

    Mam nadzieję że to nie ostatnie nasze szkolenie :)

    pozdrawiam i ściskam mocno
    XiE

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna grupa i super że robicie takie coś.
    Ja także należę do grupy ASG i także się szkolimy w taktykach.
    SUPER trzymam za was kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę to śmiesznie i żałosne...
    Dwóch kolesi, (pseudo)instruktorów jak się wdzięcznie nazwali mają szkolić przyszłych żołnierzy a może i komandosów w taktyce... A ich doświadczenie to ochrona !!!
    To chyba żart - czego oni chcą uczyć - jak nie dać się okraść w Tesco na zakupach ?
    Pomijam już fakt łamania zasad bezpieczeństwa uwiecznionych na tym filmiku.
    Każdy, kto choć trochę liznął taktyki w praktyce zauważy, ze to pic na wodę i robienie wielkiego show z niczego - bo niczego tam nie uczą...;-)
    Wolę byłych zawodowców z 1 PSK lub 6 BDSz - ci to robią szkolenia z jajem i uczą praktycznych rzeczy - maja doświadczenie z wojen a nie hipermarketów..

    Pozdro for all... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja zachęcam do podpisywania się konkretnego pod takimi ostrymi i ociekającymi pewnością siebie postami. Nie chcę go kasować, bo chętnie podyskutuję, ale takie netowe rzucanie 'żartów' nie kojarzy mi się z kimś kto wie co mówi.

    Dla uzupełnienia powiem, że ci dwaj niczego się nie wstydzą, podają nazwiska i swoje przygotowanie, a na życzenie służą detalami:

    http://trainingsquad.pl/onas.htm

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna strona 5/5

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Wspiera nas:

 
Google